dawno czegosw takiego nie przezylem.Wygladalo calkiem niewinnie.Jechalem sobie spokojnei po suchym na Trzetrzewine.z Poczatku podjazd jest stromy pozniej juz lepiej.Na Wysokim dopadl mnie snieg jednak zamaist nawrocic na Sacza brnelem w strone Limanowej.Na Wysokim padalo strasznie ale puki z drogi woda nie leciala bylo ok.Zjazd z Raszowke juz lekki hardcore a im dalej to coraz gorzej.Nie wzielem ochraniaczy na stopy i po prostu przestalem je czuc.Do Sacza dojechalem jakims cudem.Na koniec juz przestale odczuwac cokolwiek.Zejsc z roweru nie bylem w stanie i pozniej 2h w domu dochodzilem do siebie.
Komentarze (1)
Niewielki opad deszczu przy mocnym wietrze w okolicach zera skutecznie wychładza. Podobne zdarzenie miałem po 20 km i 1 h przerwie na parkowej ławeczce. Szybki odwrót do domu, przebranie w suche i ciepłe ciuchy oraz gorąca herbata postawiła mnie na nogi by móc ponownie udać się na trasę w nieco lepszym nastroju aczkolwiek już w odzieży zimowej a nie kolarsko-letniej...
Trenuje kolarstwo szosowe od 6 lat.Mieszkam w gorzystych terenach wiec moje treningi odbywaja sie glownie na podjazdach i zjazdach.Preferuje krotkie i intensywne treningi chociaz tez zdarzaja sie dalsze wyjazdy.Staram sie tez startowac we wszystkich okolicznych wyscigach,rajdach etc.Co niedziele wspolne treningi z grupa Stc.W tyg. trenuje przewaznie sam,chociaz czasem zdarza sie jakas wspolna ustawka.