bylem w warszawie w weekend i wracajac zachaczlismy o Rzeszow.nastawilem sie na zbiorke na kwiatkowskiego.Pogoda taka srednia ale nie padalo i przyjechalo 20 osob.Chcialbym taka frekwencje w Saczu... hedziemy przez miasto obwodnicami by zgarnac kilka innych osob i na koneic kolarzy z Łancuta.Dalej jedziemy w kierunku gdzie mialo zaczac sie sciganie.Niestety musialem wrocic do Rzeszowa troche wczesniej wiec odbilem przez Sokolowem i powrot do Rzeszowa.Mialem problem bo po chwili droga zmienila sie w ekspresowke i musialem kombinowa jak to ominac
pojechalem w koncu na jakis normalny trening.Pogoda nie zaciekawa ale nie padalo.Najpierw na Mokra wies a pozniej na Przyszowa.WYjazd na Raszowki i do Limanwoej.Pozniej juz tylko mozolnie w gore.Na szczycie mgliscie.Chcialem szybko wrocic do Sacza wiec przez Młyńczyska w rownym tempie.
mialem ochote jechac gdzies dalej jednak po godzinie jazdy musialem wrocic do domu na chwile,wiec najpierw do Podegrodzia i podjazd na Juraszowa.jest stromo dosyc,pozniej łatany asfalt i na Stronie.Zjazd do Podegrodzia i do Sacza.Pozniej na marcinkowice i podjazd na Krasne Potockie od strony Meciny.Stromo tam jest i dosyc dlugo,zjazd na Krasne i podjazd pod Wysokie.DO Sacza juz z wiatrem
nie planowalem nawet nigdzie ejchac ale wyszlo ze wyskoczylem na 1,5h.Najpierw sam do St.Sacza dalej z arkiem i Marcinem a pozniej jeszcze Andrzejem.Jazda spokojna.jedyny podjazd na Stronie.Pogoda super
dzisiaj to bylo konkretne sciganie.Wyscigi na Slowacji maja to do siebie ze idzie gaz caly czas.Przyjechalem na start odpowiednio wczesniej,ogarnelem sie szybko i rozgrzewka.Start w grupie okolo 70 osob.Jedziemy od razu w hoopkowatym terenie.Wiatr w plecy wiec peleton gna jak szalony.50km/h z licznika nie schodzi,dziury w drodze ogolnie tragedia.W koncu pare wiekszych hopek i udaje mi sie przejsc z przodu.teraz krotki podjazd okolo 2km i udaje mi sie utrzymac.MOcne zjazdy i znow potworny zaciag.Doganaimy prawie 7 osob ucieczke i teraz najdluzszy podjazd na ZIpov.Dziury w drodze jak po wojnie,jade spokojnie,zero zalesienia wiec slonce robi robote i trace mase sil.Jade spokojnie glowna grupa mi odjezdza ale kontroluje jakas mniejsza grupe.Wyjezdzmay na szczyt jade z dwoma slowakami.Ostrzegaja mnie ze zjazd niebezpieczny i faktycznie ze 3 serpentyny i troche asfalt nienajlepszy gnaymy po 70km/h na dole doganiamy znow kilku i teraz znow kilka hopek.ZMieniamy kierunek jazdy i rozpoczyna sie walka pod wiatr.CO chwila doganiamy kogos i gubimy.zostaje nas 6 i w atkim towarzystwie jedziemy ostatnie 30km.Byly ciezkie,potworny wiatr,teren co chwila gora dol.Juz mialem strzelic ale jakas resztka sil dochodzilem na koniec kazdego podjazdu a na zjazdach jakos wracalem.W koncu na asfalcie pojawilo sie 6km do mety.KOledzy docisneli jak szaleni.Zaczely sie harce i patrzenie jeden na drugiego.WOgole mnie to nie ruszalo.Ostatecznie kilometr przed meta idzie mocny strzal wytrzymuje go ale nie udaje sie wygrac z tej grupi przyjezdzam trzeci.SUper wyscig i dobre przetarcie nogi
Trenuje kolarstwo szosowe od 6 lat.Mieszkam w gorzystych terenach wiec moje treningi odbywaja sie glownie na podjazdach i zjazdach.Preferuje krotkie i intensywne treningi chociaz tez zdarzaja sie dalsze wyjazdy.Staram sie tez startowac we wszystkich okolicznych wyscigach,rajdach etc.Co niedziele wspolne treningi z grupa Stc.W tyg. trenuje przewaznie sam,chociaz czasem zdarza sie jakas wspolna ustawka.