Mont Ventoux-1913m.n.p.m.
Poniedziałek, 15 sierpnia 2011
· Komentarze(4)
Jedno z marzeń rowerowych zostało zrealizowane.Korzystajac z powrotu z Hiszpani trasa przez poludnie Francji odbilismy troche na Avignon z zamaiarem zdobycia slynnego Prowansalskiego giganta,gore Wiatrow i miejsca gdzie nasz S.Szmyd wygrał jedyny w karierze etap wyścigu Pro Tour.
Podjechalismy do miejscowosci Bedoin.Stamtad wiedze klasyczna,najtrudnuiejsza droga na szczyt.Ponad 21km wspinaczki,1600m w pionie,upal 33 stopnie i wiatr z poludnia.Szybko sie zebralem i jestem na trasie.Poczatkowe 5km jest lekkie,akurat zeby sie rozgrzac.Po tym wjzdza sie w las i tam juz nie schodzi ponizej 9%.Caly czas wyprzedzalem innych kolarzy,niektorzy wspomagali sie trzymajac drzwi auta,prowadzili rowery.Ja spokojnie swoim tempem zmierzalem do pierwszego checkpointu jakim bylo skrzyzowanie z droga biegnacaca z Sault.Stamtad zaczyna sie konkretnie w gore i dochodzi wiatr gdyz teren jest zupelnie otwarty.Dlugie proste i widok na szczyt.Wierza na szczycie robi wrazenie.Mam do pokonania jeszcze tylko 6km pod gore ale jakiez to ciezkie.Wiatr byl tak mocny i oczywiscie czolowy ze mialem cos ala 2 razy wieksze nachylenie.W koncu dotarlem do pomnika Tona Simpsona,oby nikt juz nie powtorzyl jego losu,braklo mu 2km do szczytu,zmarl podobno przez narkotyki... Ostatni kilometr to walka na calego.Droga ostro zakreca i we=jezdza sie na platforme szczytowa pod sama wierze.Wieje jak diabli,widoki powalaja,widac poczatek Alp.Robie troche fotek.QRde temepratura 14 stopni,bedzie nieciekawie na zjezdzie.Zjazd to istna masakra,rowerem rzuca po calej drodze,dopiero w lesie sie uspokaja.Zjezdzam na dol,szybko sie przebieram i pokonuje ta sama droge autem,na szczycie juz w kompletnych ciemnosciach a tutaj jeszcze zjazd na druga strone.
Podjechalismy do miejscowosci Bedoin.Stamtad wiedze klasyczna,najtrudnuiejsza droga na szczyt.Ponad 21km wspinaczki,1600m w pionie,upal 33 stopnie i wiatr z poludnia.Szybko sie zebralem i jestem na trasie.Poczatkowe 5km jest lekkie,akurat zeby sie rozgrzac.Po tym wjzdza sie w las i tam juz nie schodzi ponizej 9%.Caly czas wyprzedzalem innych kolarzy,niektorzy wspomagali sie trzymajac drzwi auta,prowadzili rowery.Ja spokojnie swoim tempem zmierzalem do pierwszego checkpointu jakim bylo skrzyzowanie z droga biegnacaca z Sault.Stamtad zaczyna sie konkretnie w gore i dochodzi wiatr gdyz teren jest zupelnie otwarty.Dlugie proste i widok na szczyt.Wierza na szczycie robi wrazenie.Mam do pokonania jeszcze tylko 6km pod gore ale jakiez to ciezkie.Wiatr byl tak mocny i oczywiscie czolowy ze mialem cos ala 2 razy wieksze nachylenie.W koncu dotarlem do pomnika Tona Simpsona,oby nikt juz nie powtorzyl jego losu,braklo mu 2km do szczytu,zmarl podobno przez narkotyki... Ostatni kilometr to walka na calego.Droga ostro zakreca i we=jezdza sie na platforme szczytowa pod sama wierze.Wieje jak diabli,widoki powalaja,widac poczatek Alp.Robie troche fotek.QRde temepratura 14 stopni,bedzie nieciekawie na zjezdzie.Zjazd to istna masakra,rowerem rzuca po calej drodze,dopiero w lesie sie uspokaja.Zjezdzam na dol,szybko sie przebieram i pokonuje ta sama droge autem,na szczycie juz w kompletnych ciemnosciach a tutaj jeszcze zjazd na druga strone.