Dojechalismy do La Grave miejscowosci położonej miedzy Briancon a Grenoble.Dobry punkt wypadowy na najwazniejsze alpejskie przelecze.Po zakwaterowaniu w pokoju pojechalem na zwiedzanie.Najpierw kierunek na przelecz Col du Lautaret.Z la Grave to jakies 600m w pionie i 10km.Oj mocny podjazd na rozgrzewke.Droga w koncowce wije sie serpentynami.Wjezdzam w koncu na Lautaret,kolarzy cale masy.Ciezko sie przebic z rowerem zeby zrobic jakies foty.Po chwili rozpoczynam dlugi ponad 20km zjazd do Briancon.Tam mam dosyc ambitny cel mianowicie przełecz Col du Granon.Nie jest to moze jakos wybitnie znana ani uczeszczana kolarsko przelecz,ale no wlasnie podjazd jest ciezki.Caly czas trzyma pod 9%.Do tego jest tylko droga w jednym kierunku.Dal mi ostro w kosc ten podjazd,koncowka ponad 10%,waska droga,Duzo aut tam wyjezdzamlo.Robie zdjecia i zjazd.Nie ma gdzie sie rozpedzic,do tego caly czas mam przed soba jakis samochod.Zjezdzam znow na wysokosc 1300m i rozpoczynam podjazd na Col du Lautaret.20km pod gore,niby mniejsze nachylenie ale mocny wiatr w twarz i spory upal dawal sie we znaki.Wogole to jestem w szoku jakas pogoda jest w Alpach.Ciezko mi to sobie wyobrazic ze na wysokosci 2000m jest 26 stoopni a na 2600 21...Widocznie trafilem na takie anomalia:)Pod Lautartet wyjezdzalem ponad godzine.Bylem juz mocno wyciety ale teraz zostala wisienka na torcie czyli Col du Galibier.Mityczny podjazd z Tour de France.Mialem go podjechac tak jak kolarze jechali w tym roku gdzie Andy Shleck pieknie uciekal pod gore.Skrecam wiec w prawo i od razu mocna wspinaczka po 8% i tak wlasciwie do samej gory.Moemntami odpuczalo na kilkaset metrow.Dlugie proste i nawroty.Droga nie oslanieta zadnymi barierkami,na kraju niezle przepascie.Na 3km przed szczytem widzimy dopiero przelecz.Jeszcze tyle trzeba podjechac... widac juz tunel pod Galibier.Droga w tym miejscu skreca w prawo by ostatni kilometr pokonac z nachyleniem ponad 12%.Minielem pomnik ku chwale Henri Desgrange zalozyciela wyscigu TDF;)Dostalem takiego powera ze nawet nie wiem kiedy wyjechalem na Galibier.Radosc i zmeczenie.Staje pod tablica,pamiatkowe zdjecia.Robi sie juz pozno,widac pieknie droge zjazdowa do Valoire.Ja ubieram rekawki i zaczynam 8km zjazd do Lautaret.Trzeba miejscami mocno hamowac,maly blad i ladujemy gdzies w przepasci.DOjechalem do Lautaret i stamtad do La Grave.W sumie 109km ponad 5h jazdy i 3000m przewyzszen.Ale dzien...
hm porownac to nie moge za bardzo,inna bajka.Ja nie wiem czy w bedac w takim miejscu jak Alpy i robiac tamte podjazdy dostaje takiej adrenaliny czy co ale napewno nie mogl bym zrobic podobnej ilosci przewyzszen i w sumie nie byc zajechanym.Ale jezeli chodzi o trudnosc Galibier od Lautaret ma 8km i nachylenie kolo 8%,wiec teoretycznie przehyba jest trudniejsza.Granon ma 15km podjazdu i tez cos kolo 8% miejscami 11%.Trudnosc sprawia dlugosc tego podjazdu,brak wytchnienia,rzadsze powietrze i ja trafilem na mega upal.Niestety u nas poza przehyba nie ma takiego dluzszego mocnego podjazdu.Mozesz sprobowac podjazdu na Slaski Dom w Tatrach jakies 600m w pionie na 7km.pozdro
Powiedz z jakim podjazdem w naszym regionie (myślę tu oczywiście o kącie nachylenia,skali trudności podjazdu) możesz to porównać, bo w zasadzie zrobisz Przehybę ze Sącza 3,5 raza (liczę sam podjazd) i też masz 3000m przewyższenia. Pytam dlatego, że mam rower szosowy od lipca i zrobiłem na nim ok. 1000 km - próbuję uchwycić w którym miejscu rozwoju jestem porównując z MTB. Z góry dziękuję P.S. Super wycieczka
Trenuje kolarstwo szosowe od 6 lat.Mieszkam w gorzystych terenach wiec moje treningi odbywaja sie glownie na podjazdach i zjazdach.Preferuje krotkie i intensywne treningi chociaz tez zdarzaja sie dalsze wyjazdy.Staram sie tez startowac we wszystkich okolicznych wyscigach,rajdach etc.Co niedziele wspolne treningi z grupa Stc.W tyg. trenuje przewaznie sam,chociaz czasem zdarza sie jakas wspolna ustawka.