Niestety wszystko co dobre sie konczy i wrocilem na swoje smiecie.taki mialem plan zeby sprawdzic sie w moich gorach po tyc wojazach alpejskich.Moc jest potezne na Bogusze jechalem 25km/h nawet nie myslac ze jade pod gore.Wogole to te podjazdy u nas to jest zenua w stosunku do Alp ale co zrobic.Zjechalem do FLorynki i na ogien poszedl Berest.Tam tez mocno przez 6km pod gorke,ale tez wydawalo mi sie ze jade po plaskim:)Bardziej to chyba dziala psycha niz nogi bo one i tak cierpia heh.Na Krzyzowce kosa jakies 9 topni tylko i zjechalem do Sacza juz spokojnie.
Rano po Lido di Jesolo.Niestety tzreba wracac do Polski.W drodze powrotnej mialem ambitny plan wyjechania na chyba najslynniejszy podjazd we WLoszech slynny z Giro czyli Monte Zoncolan.Niestety po 2km podjazdu rozlalo sie tak ze musialem zawrocic.Przy drodze rozne ciekawe atrakcje
Rano wybralem sie do pobliskiego Caorle.Port rybacki i miejsce wypoczynku.Droga plaska jak stol.Po Alpach ciekawa odmiana:)Troche zimno rano ale wraz z uplywem dnia coraz cieplej
Trenuje kolarstwo szosowe od 6 lat.Mieszkam w gorzystych terenach wiec moje treningi odbywaja sie glownie na podjazdach i zjazdach.Preferuje krotkie i intensywne treningi chociaz tez zdarzaja sie dalsze wyjazdy.Staram sie tez startowac we wszystkich okolicznych wyscigach,rajdach etc.Co niedziele wspolne treningi z grupa Stc.W tyg. trenuje przewaznie sam,chociaz czasem zdarza sie jakas wspolna ustawka.